(#53) Tramwaje na krakowskim Rynku i pies w różowym wdzianku


<< Poprzednie zdjęcie Następne zdjęcie >>




Zdjęcia archiwalne pochodzą ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego. W bazie NAC można je zobaczyć tutaj, tutaj i tutaj. Zostały one wykonane w listopadzie 1938 roku.

[sc:duza_reklama]

Na krakowskim Rynku codziennie wykonuje się setki, jeżeli nie tysiące zdjęć i myślę, że w latach 30 poprzedniego wieku było podobnie. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na brak aparatów cyfrowych i komórek w tamtych czasach, ale Rynek Główny zawsze był dobrze obfotografowany. Zresztą zdjęcia z Rynku już dwa razy znalazły się na blogu tutaj i tutaj, a przy kilku innych okazjach w kadrze znajdowały się albo sukiennice albo wieża ratuszowa. W związku z tym staram się nie iść na łatwiznę i nie wynajduję kolejnych fotek Rynku, ale staram się raczej pokazywać inne zakątki Krakowa. Dzisiaj jest wyjątek, bo i na zdjęciach widać coś więcej, coś czego od dawna na Rynku już nie ma, czyli tramwaje!

Jeżeli wierzyć bardzo rozbudowanemu artykułowi na Wikipedii, tramwaje w Krakowie kursują od 1882 roku. Początkowo były to tramwaje konne (muszę zdobyć zdjęcie takiego tramwaju w dobrej rozdzielczości!), ale już od 1900 roku po krakowskich ulicach mknęły tramwaje elektryczne. Celowo użyłem słowa 'mknęły’, bo chciałbym w tym miejscu przytoczyć fragment artykułu z wydawanego wówczas pisma „Naprzód”, który to artykuł oddaje nastawienie mieszkańców do elektryfikacji komunikacji miejskiej:

Gmina będzie musiała najrychlej wybudować nowy szpital i nowy zakład dla umysłowo chorych. Szpital dla uszkodzonych i poranionych przez tramwaj, drugi zaś zakład dla mieszkańców ulic, którymi tramwaj jeździ i dla tych, co tramwajem jeżdżą, bo ci niechybnie skutkiem dzwonków tramwajowych zwariować muszą”

Problematyczna okazała się także Brama Floriańska, pod którą wprawdzie mieścił się tramwaj konny, ale brakowało miejsca dla nowych wagonów i trakcji elektrycznej. Początkowo chciano powiększyć bramę, ale liczne protesty miłośników zabytków spowodowały, że ostatecznie obniżono o kilkadziesiąt centymetrów ten fragment ulicy Floriańskiej. Wykonano też wtedy dodatkowe przejścia dla pieszych. Przypominam, że tory tramwajowe pod Bramą Floriańską można oglądać na tym zdjęciu.

W samym Rynku tramwaje kursowały od samego początku, czyli jak już wspomniałem od 1882 roku, aż do do 27 czerwca 1952 roku, kiedy to o godzinie 21 przejechał tamtędy ostatni skład.

I na koniec detal, na który w komentarzach zwrócił uwagę Krakus. Kamienica Hetmańska, która widoczna jest na jednym ze zdjęć, przeszła inną metamorfozę niż te, do których przywykliśmy na blogu. Po pierwsze zmalała o jedno piętro, a po drugie… jest ładniejsza niż była. Do tej pory widzieliśmy więcej przypadków upraszczania budynków (np. Poczty Głównej) lub tworzenia koszmarnych dobudówek (np. komisariat na Siemiradzkiego). A tu proszę, taka niespodzianka ;-)
hetmanska

Ten fragment z artykułu na Wikipedii wyjaśnia zmiany, które zaszły w wyglądzie kamienicy:

W r. 1816 jako zrujnowana została kupiona przez Teodora Anzelma Dzwonkowskiego, wówczas został przeprowadzony gruntowny remont kamienicy. Wtedy to powstała fasada kamienicy przypominająca kształt obecny. W 1850 spłonęła w wielkim pożarze miasta – po nim została odbudowana wg projektu Feliksa Radwańskiego (podniesiono ją wówczas o jedno piętro). W czasie zaborów kamienica kilkakrotnie pełniła funkcję koszar wojsk austriackich.
W 2. połowie XX w. kamienica przeszła generalny remont połączony z częściowym odtworzeniem jej wyglądu z XVIII w.

[sc:duza_reklama]

19 komentarzy do “(#53) Tramwaje na krakowskim Rynku i pies w różowym wdzianku

  1. Kamienica Hetmańska (Rynek 17) nie dość, że obecnie jest niższa o piętro, to jeszcze ma attykę – zmiana spora, choć wyjątkowo in plus (zwłaszcza, że w godle ma urodziwego smoka).

  2. Jeszcze budynek „Feniksa” (pierwszy z klimatyzacją w Krakowie) obniżony bodajże w 194o o dwa piętra (na polecenie Rittera). Ps> Czekam na pogodę na Alejach

  3. Szkoda że jest coraz mnie drzew na Rynku. Jeszcze kilka lat temu rosło drzewo pod Sukiennicami od strony gdzie stoją bryczki, ale już śladu po nim nie ma. Stare wysokie drzewa albo w ogóle nie są zastępowane nowymi albo są zastępowane takimi niskimi, z silnie podciętą, kulistą koroną. Załuje też że nic nie wyszło z wprowadzenia norm co do wyglądu bryczek i dalej jeżdżą takie wielkie, brzydkie, odpustowe. Na rynku denerwują mnie też te żółte parasolki z napisem RMF. Wkurza mnie tu sama ta reklama, bo na co drugim zdjęciu z Rynku znajduje gdzieś w tle ten cholerny napis RMF. Ale w ogóle to lubię Rynek i bardzo mi się podoba:)

  4. Co do drzew, niestety w większości nie wytrzymują zasolenia. Jakoś nikt w dzisiejszych czasach nie posypuje śniegu piaskiem. Najłatwiej (nie mówię, że najtaniej) posypać solą i „niech się samo rozpuści”. Miały być wprowadzone zmiany przepisów w tym względzie, ale… jakoś nie zauważyłem. Żółte parasole RMF były dobre w latach 90-tych, wtedy mogły wprowadzać trochę „życia” do szarego rynku. Teraz natomiast, gdy rynek pięknieje z roku na rok, są kolejnym elementem „do poprawy”. Problem z Hetmańską jest taki, że przytłaczają ją otaczające kamienice, są po prostu za wysokie, choć ona sama zdecydownie wypiękniała. I jescze takie osobiste wynurzenie: uwielbiam łazić rano przez pusty Rynek do pracy, ale wracać po południu przez zatłoczony to już nie koniecznie.

  5. Wagon tego typu, jak na zdjęciu jeżdził jeszcze w latach 50-tych z nr.18 na Cichy Kącik.
    W tych latach z okazji majowych Dni Kultury, Książki i Prasy (?) jeżdził też tramwaj konny /jako dziecko jechałem nim na trasie Brama Floriańska – ul.Szewska/.
    Była to dla dzieci wielka atrakcja.

  6. Do Andrzeja z 25 marca. Na Cichy Kącik jeździła 0 (zerówka) też nią jeździłem dosyć często z mamą do jej znajomej na Piastowską.

    1. Zerówka jeździła do Cichego Kącika dużo później, wcześniej jeździła tam wąskotorowa „Czwórka”, po której są jeszcze resztki szyn na Szewskiej.

  7. Świetne zdjęcie. Tadeusz Boy – Żeleński w zbiorze swoich esejów opatrzonych tytułem „Znasz-li ten kraj?” przytacza świetną anegdotę na temat tramwajów i emocji jakie wzbudzały. Sprawa dotyczy Stanisława Przybyszewskiego oraz Stanisława Wyspiańskiego, który podał iście krakowskie rozwiązanie problemu „nowoczesności” wdzierającej się do Krakowa siłą. Pozwolę sobie przytoczyć odpowiedni fragment:

    „Było to mianowicie wtedy, kiedy przerabiano tramwaj konny na elektryczny. Pamiętam ów doniosły ewenement, i dyskusję, jaka się na ten temat toczyła w domu Przybyszewskich. Stach oburzał się; jego cudny średniowieczny Kraków odrutowany! Zdawałoby się, że już tramwaj konny stał się nietykalną tradycją, tak dalece wszystko w Krakowie przybierało charakter zabytku. A Wyspiański ze swoim drwiącym uśmieszkiem radził następujące rozwiązanie: wprowadzić elektryczność dla postępu, ale zachować biegnącego przed tramwajem „honorowego” konika, dla tradycji.”

    Iście salomonowe rozwiązanie:)

  8. A na trzecim zdjęciu na tle kamienicy przy ulicy Bradzkiej „Adaś” urósł o głowę za ten czas :)
    Tak w ogóle to stary zegar przy przystanku kolei elektrycznej mógłby pozostać na Rynku jako element atrakcji…

    1. Jarku! Na litość Boską: nie BraDZka, ale BraCka (na której zresztą pada deszcz)
      Co do pozostawienia starego zegara w miejscu dawnego przystanku tramwajowego (nie kolei elektrycznej) – pełna zgoda..

  9. Pamiętam tramwaje jeżdżące przez Rynek; i te normalne, jak „szóstka” wzdłuż Linii A-B do Małego Rynku i dalej do Podgórza i „trójka” ze Sławkowskiej do Wiślnej ocierając się o krawężnik chodnika, i te wąskotorowe: „jedynka” z Floriańskiej na Grodzką Drogą Królewską pod Wawel i „czwórka” od Linii A-B przez Szewską do Cichego Kącika. I teraz, po latach gdy przemierzam pieszo największy tego typu plac w Europie, nazywany salonem Krakowa, to wydaje mi się,że jest jakby ciaśniejszy, pomimo braku tramwajów i w ogóle ruchu kołowego. Sprawia już wrażenie jakiegoś bałaganu – nie przez kłębiące się tam tłumy, głównie turystów, ale za dużo jest tam już tego wszystkiego: i stoisk kwiaciarek (oczywiście to tradycja i muszą tam pozostać, ale nie aż w takiej liczbie), i ta wątpliwa ozdoba w postaci rzeźby Mitoraja tuż pod Wieżą Ratuszową, i ta koszmarna piramida-fontanna i tandetne kramy z pamiątkami, a jeszcze coraz częściej jakieś imprezy, które miały się odbywać na sąsiednich placach, t.j. Szczepańskim i Małym Rynku (po to m.inn. wyremontowano je).
    A przecież na Staromiejskim Rynku w Pradze, także bardzo dużym i zaludnionym, jakoś tego bałaganu nie widać. Podobnie i na wrocławskim rynku, gdzie również pośrodku znajduje się (jak u nas Sukiennice) wielka budowla czyli Ratusz. Tak samo zresztą wygląda obecnie pięknie odnowiony rynek we Lwowie, również z ratuszem pośrodku pełen wokół ogródków kawiarnianych.
    Ale wróćmy do przeszłości. Otóż nie pamiętam wprawdzie jak Kościuszko składał na Rynku przysięgę, ani Hołdu Pruskiego,ale doskonale pamiętam „kocie łby”, którymi Rynek był wyłożony, wyślizgane przez wieki i miliony przechodniów, na których to „kocich łbach” najłatwiej było zwichnąć sobie nogę po deszczu. I dawniej wszystkie tramwaje, a także tablice z nazwami ulic były w kolorze Stoł.Król.M.Krakowa czyli biało-niebieskim. Ale jakiś nietutejszy decydent zadecydował, że tablice będą zielone, no a tramwaje muszą zarabiać na reklamach, dlatego oczy nasze cieszą coraz liczniejsze tramwaje-karawany pomalowane na czarno przez reklamodawców.

    1. A wracając do tramwajów w samym centrum miasta: ta „szóstka” wyjeżdżając z Rynku przez Pl.Mariacki musiała skręcić pod kątem prostym w Mały Rynek, a następnie stamtąd pod takim samym kątem w Sienną i dalej koło Poczty Gł. na Starowiślną. I właśnie przy ty skrętach, za każdym przejazdem tramwaju rozlegało się bardzo głośne piszczenie kół o szyny. Pamiętam ten dźwięk, wcale nie taki znowu nieprzyjemny, do dzisiaj. Ale jak to znosili mieszkańcy kamienic w pobliżu tych zakrętów, tego już się chyba nie dowiem.

  10. Jeśli chodzi o drzewa na Rynku Gł., to dawniej było ich chyba trochę, ale niewiele więcej, tzn. zawsze akacje na linii A-B, a na płycie Rynku raczej małe, rachityczne drzewka. Teraz można by było trochę ich jeszcze „dosadzić”, ale tylko takich raczej karłowatych klonów, żeby nie zasłaniały zabytków.
    A przy okazji: pamiętacie,że w Krakwie mówiło się :”Idze, idze, bajoku!”, oczywiście po krakowsku z akcentem na ostatnią sylabę.

  11. Wygląda na to , że większość „szkód” podczas remontów wykonaliśmy My sami czyli krakowianie. Jak oglądam zdjęcia z dawniejszych lat to bardziej podoba mi się tamten Kraków niż obecny. Pewnie następne pokolenia też tak stwierdzą oglądając zdjęcia miasta za 100- 200 lat.

    1. Jako stary,zatwardziały krakowianin nie zgadzam się z opinią,że dawny (sprzed kilkudziesięciu i więcej lat) Kraków był ciekawszy i piękniejszy od obecnego!
      Z tego, co pamiętam z lat dzieciństwa, wczesnej i nieco późniejszej młodości, to Kraków wyglądał właśnie tak szaro,jak na tych starych fotografiach. Dziurawe jezdnie i chodniki, odrapane szare kamienice podparte stemplami przed zawaleniem się,brudne,cuchnące sienie i podwórka,nieciekawe witryny sklepowe,źle oświetlone ulice i sam Rynek Gł.,zaniedbane Planty, zamykane wcześnie sklepy (o g.19)i kawiarnie (o g.21,3o) – takie to było piękne i ciekawe miasto. No to porównajmy sobie tamto miasto z obecnym – na czyją korzyść wypada rzucająca się w oczy różnica?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *